niedziela, 3 lutego 2013

21. Anastasiej

Zagadałem wreszcie do tego dzieciaka w barze. Bosz, on jest boski. Drobny, i te jego oczy. Są niebieskie jak ocean. Muszę go wyrwać. To jest móc cel. Próbowałem i próbowałem, ale cholera nic. Przez całe te dwa tygodnie nawet w ten sposób na mnie nie spojrzał. Stwierdziłem, że zapytam go w prost.
A:Ej, barman. - podszedł - Jak masz na imię?
R: Ren, a ty?
A: Jestem Anastasijej i mam na ciebie wielką ochotę. - klepnąłem go w tyłek.
R: Co ty robisz? - odsunął się.
Wstałem i przywarłem go do ściany. Zacząłem go namiętnie całować, an byłe z tego nie zadowolony. Kiedy przerwałem dał mi w twarz.
R: Nigdy więcej tak nie rób, mój chłopak by Cię za to zabił. - i odszedł.
Byłem nie zadowolony, chociaż musiało mu się spodobać skoro zmartwił się o mnie a nie o siebie.

·Anastasieji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz